sobota, 2 czerwca 2012

It's nothing but some feelings...

Jakieś 6 lat temu, mniej więcej o tej samej porze, byłam w podobnej sytuacji. Pamiętam jakby to było dzisiaj. Na początku czerwca urządziłam największą w moim, nastoletnim wówczas życiu, domówkę aka imprezę pożegnalną, którą do dziś wspominam z sentymentem :) Wieczorem, dzień przed wylotem do Stanów, spotkałam się w Rynku z grupką najbliższych znajomych. Było miło, sympatycznie, lecz bez zbytniej dramaturgii i zbędnego patosu. Stamtąd pojechałam do dziadków i już na parkingu, rozmawiając z przyjacielem przez telefon, poryczałam się. Po przejściu kolejnych kilku kroków dostałam ataku histerii :) w obecności zatroskanej rodziny. W tej samej konwencji spędziłam ładnych parę godzin szlochając i rozmawiając w nocy przez komórkę / wysyłając z rana miliony smsów. Byłam także święcie przekonana, że zepsuty w drodze na lotnisko samochód to znak od losu i skrycie marzyłam o tym, aby spóźnić się na samolot. Oczywiście łzawo upłynęły pierwsze dni szkolenia - nie byłam w stanie rozmawiać z mamą przez telefon, zamykałam się w łazience żeby odczytać smsy od koleżanek (bo wtedy mimowolnie też płakałam), przeraźliwie bolała mnie głowa od nadmiaru stresu, tęsknoty i samotności. Zresztą przez cały rok walczyłam ze sprzecznymi emocjami - gdzieś podskórnie czułam, że przytrafiła mi się niezwykła przygoda, jednak wszystkie fascynujące momenty, dalekie podróże, koncerty, imprezy bez wahania wymieniałam na kilka chwil na gg/skypie.    
Dziś wiem, że dobrze zrobiłam wsiadając do tamtego samolotu. Z perspektywy czasu myślę, że to była jedna z moich najmądrzejszych decyzji. Poza tym miałam też wiele szczęścia, bo nie tylko trafiłam na bardzo liberalną i wyrozumiałą rodzinę goszczącą, ale spotkałam też fantastycznych przyjaciół (Asia, to o Tobie ;-)
Z nadzieją patrząc w przyszłość :) po cichu liczę na to, że mój kolejny wyjazd będzie równie udany.
A jak jest dzisiaj? Jest kilkanaście minut po północy, czyli już niedziela, a ja jestem nad wyraz spokojna. Musiałam zatracić gdzieś moją młodzieńczą wrażliwość :), a może jestem odrobinę bardziej stabilna emocjonalnie? (taa,  jasne ;-)) Pewnie nadejdzie jeszcze ten moment kiedy coś we mnie pęknie, coś się załamie..Może będzie to jutro wieczorem, w poniedziałek na lotnisku albo za kilka dni, podczas oglądania zdjęć. Na razie o tym nie myślę. Jest dobrze. Kocham moją rodzinę i przyjaciół, ale przecież nie żegnam się z nimi na zawsze. Tylko na chwilę. A w zasadzie z większością już się pożegnałam, w miniony weekend we Wrocławiu. Tak więc raz jeszcze - do zobaczenia Kochani! Wiecie, że będę tęsknić :)







6 komentarzy:

  1. Ach, będę wyglądać tak samo jak Ty 6 lat temu za jakieś parę miesięcy ;)

    POWODZENIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spokojnie - ja byłam ekstremalnym przypadkiem :P da się przeżyć :) i warto zaryzykować :) trzymam za Ciebie kciuki!

      Usuń
  2. Czuję się jakbym czytała o sobie :)
    Miałam/mam identyczna sytuację.
    w 2007 wyjezdzałam jak AP, też strasznie sie cieszyłam, ale jak przyszedł dzień wyjazdu i zaczęły się pożegnania, to dostałam ataku płaczu. Ale dałam radę! Było tak fajnie, że za 70 dni znowu pakuję walizki i mam nadzieję, że obejdzie się bez histerii tym razem :)

    Życzę Ci powodzenia i żeby rodzinka okazała się super.
    I zapraszam na kawę do Waszyngtonu po 20 sierpnia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Tina, ja zapraszam do Atlanty ofkorz ;) myślę, że za 1szym razem było ciężko, bo byłyśmy jeszcze bardzo młode (no i nie wiedziałyśmy też dokładnie na co się piszemy). teraz już jesteśmy bogatsze o to doświadczenie + rodzina i znajomi też zapewne zdążyli się przyzwyczaić, że mają do czynienia z globtrotterkami ;) ja jestem dobrej myśli i za Ciebie też trzymam kciuki:) na pewno będzie super!

      Usuń
  3. 21 dni do wyjazdu i też się boję ataku paniki. Ale powtarzam sobie pozytywne afirmacje "jesteś silna":) itp.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem od czego to zależy, ale póki co nie chcę zatrzymywać czasu tylko czekam aż wkońcu nadejdzie ta chwile kiedy wsiądę do samolotu i wkońcu tam polecę !:D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń