wtorek, 13 marca 2012

Placement


Abstrahując od tego, co opisałam w poprzednim poście, mój sposób znalezienia rodziny goszczącej był dość nietypowy. Kilka miesięcy temu zarejestrowałam swoje „resume” na jednym z popularnych portali dla aspirujących au pairs. Dzięki temu mogłam nie tylko odpowiadać na skierowane do mnie oferty, ale także sama wyrażać zainteresowanie profilami konkretnych rodzin. W ten sposób nawiązałam też kontakt z …lokalną koordynatorką APIA ze stanu Colorado, która widziała mnie jako nianię dla swojego synka. Na dalszym etapie rozmów okazało się, że Nicole z Colorado potrzebowała opiekunki już od kwietnia, co w moim przypadku niestety nie wchodziło w grę. Jednak spodobałam jej się na tyle, że poleciła moją aplikację innej koordynatorce –Cindy z Atlanty. Po kilku wymienionych mailach Cindy oświadczyła, że bardzo chce mieć mnie w swoim „cluster” (grupa au pairs podlegająca pod community counselor, tu: Cindy) i zaczęła podsyłać mi oferty coraz to nowych rodzin. I tak oto poznałam Erin, Dana i ich 3-letnie bliźniaki: Emily i Brandona. Jakkolwiek irracjonalnie i infantylnie to zabrzmi –to była miłość od pierwszego wejrzenia i strzał w 10. Dokładnie to, czego szukałam: ciepła, serdeczna rodzina goszcząca (psycholog i prawnik) z dwójką maluchów, doskonałe warunki (własna łazienka, samochód z GPSem, bardzo korzystny grafik pracy), fajne miejsce (Atlanta!). Mimo, że moja Host Family również potrzebowała niani od kwietnia, zdecydowali się poczekać na mnie aż do 4 czerwca. Od naszego pierwszego kontaktu do kliknięcia magicznego przycisku „match” (lub też: wybieram tę au pair) minęły zaledwie 3 dni! W międzyczasie dostałam też propozycję pracy z Las Vegas, jednak nawet tak kusząca lokalizacja nie była w stanie wpłynąć na zmianę mojej decyzji. Lecę do Atlanty! Dokładnie za 83 dni moja noga znów stanie na amerykańskiej ziemi.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz