Abstrahując od tego, co
opisałam w poprzednim poście, mój sposób znalezienia rodziny goszczącej był
dość nietypowy. Kilka miesięcy temu zarejestrowałam swoje „resume” na jednym z
popularnych portali dla aspirujących au pairs. Dzięki temu mogłam nie tylko
odpowiadać na skierowane do mnie oferty, ale także sama wyrażać zainteresowanie
profilami konkretnych rodzin. W ten sposób nawiązałam też kontakt z …lokalną
koordynatorką APIA ze stanu Colorado, która widziała mnie jako nianię dla
swojego synka. Na dalszym etapie rozmów okazało się, że Nicole z Colorado
potrzebowała opiekunki już od kwietnia, co w moim przypadku niestety nie
wchodziło w grę. Jednak spodobałam jej się na tyle, że poleciła moją aplikację innej
koordynatorce –Cindy z Atlanty. Po kilku wymienionych mailach Cindy
oświadczyła, że bardzo chce mieć mnie w swoim „cluster” (grupa au pairs
podlegająca pod community counselor, tu: Cindy) i zaczęła podsyłać mi oferty
coraz to nowych rodzin. I tak oto poznałam Erin, Dana i ich 3-letnie bliźniaki:
Emily i Brandona. Jakkolwiek irracjonalnie i infantylnie to zabrzmi –to była
miłość od pierwszego wejrzenia i strzał w 10. Dokładnie to, czego szukałam:
ciepła, serdeczna rodzina goszcząca (psycholog i prawnik) z dwójką maluchów, doskonałe
warunki (własna łazienka, samochód z GPSem, bardzo korzystny grafik pracy),
fajne miejsce (Atlanta!). Mimo, że moja Host Family również potrzebowała niani
od kwietnia, zdecydowali się poczekać na mnie aż do 4 czerwca. Od naszego
pierwszego kontaktu do kliknięcia magicznego przycisku „match” (lub też:
wybieram tę au pair) minęły zaledwie 3 dni! W międzyczasie dostałam też
propozycję pracy z Las Vegas, jednak nawet tak kusząca lokalizacja nie była w
stanie wpłynąć na zmianę mojej decyzji. Lecę do Atlanty! Dokładnie za 83 dni moja
noga znów stanie na amerykańskiej ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz