Po skończeniu studiów
magisterskich pracowałam w biurze jako specjalista ds. marketingu i PR –zajmowałam się organizacją eventów, przygotowywałam
komunikaty prasowe i raporty mediowe, koordynowałam przepływ materiałów
promocyjnych. Brzmi fascynująco, prawda? Do czasu aż do wspomnianych czynności zacznie wkradać się
wszechogarniająca i przytłaczająca rutyna. Dodając do tego niesatysfakcjonujące
zarobki, brak perspektyw awansu w mikroprzedsiębiorstwie oraz koszmarną pogodę
za oknem otrzymamy niezbyt optymistyczny obraz znudzonego i sfrustrowanego
pracownika. Taki wizerunek oczywiście kompletnie kłóci się z moim wyobrażeniem
o sobie, musiałam więc „coś” zrobić, aby uniknąć nieuchronnego syndromu
wypalenia. To „coś” od jakiegoś czasu już krążyło w moich myślach,
konsekwentnie jednak wypierałam je ze świadomości. To brzmiało mało ambitnie. Nielogicznie.
Nieperspektywicznie. Jak krok wstecz. A jednak – 1 stycznia otworzyłam
internetowy portal rekrutacyjny. Lecę do Stanów. Postanowione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz